Pojawili się, tak nagle, brunet i blondyn. Obydwaj przystojni i kochani. Kochani na swój sposób. A ty jak na razie kochasz tylko swoją babcię i małą Marię Piszczek. Rodziców się wyparłaś. Masz dwadzieścia dwa lata, a już się zachowujesz jakbyś miała co najmniej pięćdziesiątkę.
Czas się zmienić. Czas znaleźć przyjaciółki i znaleźć zainteresowania. Czas zacząć żyć jak normalna dwudziestoletnia kobieta.
I postanowiłaś iść dzisiaj na dyskotekę. Ubrałaś granatowe spodnie, koszulę, której rękawy podwinęłaś na 3/4, i śliczne białe botki, które miesiąc temu zakupiłaś. Do tego dobrałaś łańcuszek i zawieszkę do łańcuszka. Zrobiłaś makijaż oczu i związałaś swoje blond włosy w kucyk. Na domiar tego maznęłaś usta swoim brzoskwiniowym błyszczykiem i jak to miałaś w zwyczaju związałaś włosy w kucyk.
Tak przygotowana na dyskotekę wyszłaś z mieszkania i wpadłaś na Lewandowskiego, który stał pod twoimi drzwiami z bukietem róż. Spojrzałaś na niego z politowaniem. Zaczął cię przepraszać.
-Weź się zamknij, idź włóż te kwiaty w jakąś szklankę z wodą i zamknij mieszkanie. Przyjdę po klucze jakoś po północy, chyba że mi się znudzi wcześniej. Tylko daj mi numer mieszkania.- powiedziałaś szybko.
-Czterdzieści trzy.- mruknął, a ty mu podałaś klucze i poszłaś w stronę klubu.
Bawiłaś się świetnie. Tylko że sama albo z jakimiś pijanymi pajacami. Około dwudziestej drugiej próbowałaś dodzwonić się do Marca, ale jak widzę nadaremno. Jednak z łaski swojej oddzwonił pół godziny później. Powiedział, że miał pilną rzecz do załatwienia. Taa, o dwudziestej drugiej w piątek. Super. Przed dwudziestą trzeciej przyszedł i tańczyłaś z nim, przytulając się. Poczułaś od niego charakterystyczną woń wina. Musiał pić. Przed wyjściem. Był pijany. A ty byłaś zła na niego. Nie odzywałaś się do niego i tak jak powiedziałaś mu przez telefon poszłaś o północy do Roberta. Byłaś lekko wstawiona, bo piłaś drinki, a mała dawka wódki czy piwa to już u ciebie źle wpływa. Dlatego pijesz wino. Nic ci po nim nie jest. Zapukałaś w drzwi ze złotą tabliczką "43". Otworzył ci zaspany w samych bokserkach. Musiałaś przyznać, że miał całkiem dobrze zbudowane ciało.
-Cześć, mogę kluczyki od pokoju?- spytałaś jak na twój stan dość trzeźwo.
-Hej. Słuchaj, może prześpisz się u mnie, bo widzę, że jesteś dość pijana i aż się dziwię, że Marco cię zostawił w takim stanie.- powiedział i wciągnął cię do mieszkania. Poszliście do sypialni, a Robert przyklęknął przy komodzie i po chwili wyciągnął ci koszulkę i ci ją podał.- W łazience w dolnej półce jest ręcznik. Idź się wykąpać i ubierz tą koszulkę i idź spać. Dobranoc.- już chciał wychodzić.
-Robert!- zatrzymałaś go.- Dziękuję, dobranoc.- uśmiechnęłaś się i poszłaś do łazienki.
Zasnęłaś o drugiej w nocy. Gdy się obudziłaś o dziewiątej zdziwiłaś się, gdzie jesteś. "Ach, no tak. U Lewego." pomyślałaś. Wstałaś, wzięłaś swoje ubrania z dyskoteki i poszłaś do łazienki, gdzie się przebrałaś. Co jak co, ale nie lubiłaś długo leżeć w łóżku. Ta migrena... Wyszłaś z sypialni i weszłaś chyba do salonu, bo leżał tam Lewandowski. Patrzał się na biały sufit, błądząc gdzieś myślami. Przysiadłaś na fotelu. Obserwowałaś go. Leżał ubrany w białą koszulkę, opinającą jego ciało i w granatowe spodnie.
-Rob...- zaczęłaś nieśmiało.- Przepraszam, że zakłócam twoje zamyślenie, ale chciałam cię poinformować, że dziękuję za nocleg i że idę do siebie.- powiedziałaś i wstałaś z fotela.
-Nie, nie, poczekaj, Kasiu.- szybko wstał z łóżka.- Chodź na śniadanie. Co powiesz na jajecznicę?- szybko przeszedł do kuchni, zaglądając do lodówki. Poszłaś za nim. -Kawy? Herbaty?- spytał, wstawiając wody w czajniku elektrycznym.
-Herbaty, ale Rob...
-Wyspałaś się?- spytał, szukając patelni na jajecznicę.
-Tak, ale...
-Dobrze się bawiłaś na zabawie?- znowu ci przerwał.
-No można tak powiedzieć, ale Robert...- chciał znowu ci przerwać.- Nie przerywaj mi, bo wybiegnę z krzykiem, że mnie gwałcisz.- zaśmialiście się, a Robert sięgnął jeszcze po olej i zaczął robić jajecznicę. - No kurde, przez ciebie zapomniałam.- walnęłaś się w czoło i usiadłaś przy stole. -Daj, może pomogę.- odebrałaś od niego patelnię.- A ty zrób herbatę.- zaśmiałaś się i zrobiłaś jajecznicę.
Zjedliście śniadanie w świetnych humorach, a ty poszłaś pół godziny później do swojego mieszkania z numerem trzydzieści dziewięć. Zaczęłaś sprzątać z włączoną muzyką.Około czternastej twój żołądek dał o sobie znak i musiałaś coś zjeść. Te coś, to była jakże zaufana zupka chińska. Coś ostatnio gustujesz w chińskich jedzeniach...
---------------
Wybaczcie :( Nic się nie pojawi chyba do marca, chyba że nastąpi mnie przełamanie wenowe. Brak weny, blokada twórcza. Wiecie, nie? ;/ Tak samo na opowiadaniu o Alku nic nie powstanie do marca. Trzymajcie kciuki o szybki powrót do pisania. Do popisania :) !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz