poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 9.

      O osiemnastej miałaś lot z Dortmundu do Poznania. Swoje miasto przywitałaś kaszlem. Czyli normalka. Wzięłaś swoje bagaże i poszłaś do bloku. Otworzyła ci starsza pani, bo zmieniłaś zdanie i nie pojechałaś do Olki. Od razu wpadłyście sobie w ramiona, przewracając twoje bagaże. Babcia cię wycmokała i weszłyście do jej mieszkania. Do 20. roku życia mieszkałaś właśnie z nią. Sama namówiła cię na Dortmund, sama tam kiedyś mieszkała. Ojciec też ją wyrzucił z domu. Ale dobra. Babcia, jak to babcia musiała cię nakarmić, bo według niej, chudo wyglądasz. Ile wy się naśmiałyście, ile tego... Około dwudziestej włączyłaś dopiero telefon.
-Gdzie ty jesteś!?- napisał Robert.
-Cześć. Rob mi mówił, że cię nigdzie nie ma... Gdzie jesteś? Nic sobie nie zrobiłaś?- napisał Marco.
      Nie odpisałaś im. Nie powiedziałaś im, że wyjeżdżasz. To było tak na spontanie, dwa dni po "randkach". Caluteńkie dwa dni.
       U babci byłaś cały tydzień. Ile ty przytyłaś, matulu! Weź się teraz odchudź sama. Na ostatni dzień, przed wylotem, poszłaś do przyjaciółki- Olki. Ile wy się naopowiadałyście, ile pośmiałyście. W końcu dwa lata się nie widziałyście! O czternastej miałaś lot powrotny, więc około siedemnastej, po wszystkich zakupach, mogłaś się położyć w spokoju. Myślałaś, że w spokoju, bo ten spokój zakłócił ci nikt inny jak Lewandowski.
-Gdzie ty byłaś!?- naskoczył na ciebie.
-A może by jakieś "cześć"?- spojrzałaś na niego, swoimi oczętami.
-Gdzie byłaś?- spytał już spokojniej i wszedł ot tak do twojego mieszkania.
-W Poznaniu.- odpowiedziałaś.- I w ogóle co cię to obchodzi? Nie jesteśmy razem.- warknęłaś, zamykając drzwi.
-Bo cię kocham, rozumiesz?- powiedział i zbliżył swoją twarz do twojej.
-Rozumiem. Ale ja...- próbowałaś się odsunąć, robiąc kroki w tył, lecz wkrótce uderzyłaś w ścianę plecami. -Fuck.- mruknęłaś. Coraz bardziej się przybliżał do ciebie i już miał cię całować, ale ty, szybka i sprytna schyliłaś się w dół i poszłaś do kuchni.- Napijesz się czegoś?- spytałaś, a w odpowiedzi usłyszałaś zamykane drzwi.
       Oparłaś się o ścianę i zjechałaś po niej, chowając twarz w dłoniach. Tak, płakałaś. Ze swojej głupoty. I co z tego, że masz dwadzieścia dwa lata? I co z tego, że śmiejesz się z innych dziewczynek, które mają rozterki życiowe, bo nie wiedzą, czy mają wybrać tego ładniejszego czy tego z większym bickiem? Nic. Teraz jesteś tak trochę podobna do nich. Ale... No tak, cała ty, nic nie wiesz...
        Przestraszyłaś się. Bałaś się tego, że pójdziesz od razu z nim do łóżka... I nagle ktoś lekko do ciebie zapukał. Wstałaś i słabym krokiem podeszłaś do drzwi. Czułaś, że zaraz zemdlejesz. Ale ty się nie dajesz i otwierasz drzwi.
-Cześć.- uśmiechnął się Marco. Lekko ucałował cię w policzek.
-Hej...- westchnęłaś i wpuściłaś go do mieszkania. Gdy wszedł, zamknęłaś drzwi.
-Płakałaś?- spytał, a ty szybko wytarłaś łzy.- Dobra, mniejsza. Gdzie byłaś?- spytał.
-W Poznaniu.- odpowiedziałaś krótko.- Napijesz się czegoś?- spytałaś, wchodząc do kuchni. Marco wszedł za tobą.
-Masz jakiś sok?- spytał.
-Pomarańcza.- uśmiechnęłaś się zachęcająco.
-A to poproszę, lejdi.- zaśmiał się, a ty za nim, wyciągając dwie szklanki i lejąc do nich sok.- A po co byłaś w Poznaniu?- spytał.
-Do babci pojechałam.- powiedziałaś, a Marco spojrzał na ciebie, byś kontynuowała.- Nie daję już sobie rady. Wiodłam spokojne życie, a tu nagle Robert się pojawił, potem ty, a na domiar tego ten wyrostek. I już czasami nie wytrzymuję.- i znowu wybuchnęłaś śmiechem. Desperackim. I później zaczęłaś płakać.
-Cii, skarbie...- kucnął przed tobą Marco i trzymał za dłonie. -Brałaś tabletki?- spytał.
-Nie...- wyszeptałaś.
-Gdzie je masz?- spytał.
-Nie, no co ty... Nie będę ich teraz brała, jest już dobrze.- uśmiechnęłaś się i wytarłaś łzy.
       Marco cię przytulił. Najmocniej. Czułaś się bezpiecznie. Do swoich nozdrzy wciągnęłaś zapach perfum. Namiętne i delikatne. Już pokochałaś ten zapach. Ale.. Nie wiesz czy pokochałaś jego całego. Od stóp po czubek głowy. Jakąś godzinę później, żegnaliście się, stojąc w progu. Schodził Lewandowski.
-Przytul mnie.- wyszeptałaś i przytuliłaś się do Marco, a Marco do ciebie.- Dziękuję.- ucałowałaś go w policzek.- Do zobaczenia.- uśmiechnęłaś się i zamknęłaś drzwi.
       Usłyszałaś kłótnię między nimi. I nagle...
-Zostaw go! Robert!- wybiegłaś do nich w dobrym momencie, gdy Robert bił Marco.- Czy ty głupi jesteś? Od razu się bić!? Pomyśl czasami!- krzyczałaś na niego. -Wszystko dobrze?- podeszłaś do Marco.
-Tak, dzięki.- uśmiechnął się.- Do zobaczenia.- i odszedł.
-A ty to czasami myślisz!? Umiesz myśleć!? Już nie mogę się do nikogo tulić!? Ani całować w policzek!? Nie chodzimy ze sobą, więc mam prawo!- krzyczałaś na cały blok, jak nie na całe osiedle, ale tutaj mieszkają Niemcy, więc polskiego nie zrozumieją.
-Kasiu, ciszej...- szepnął Robert.
-Co ciszej!? Myślisz, że jesteś jakimś marnym piłkarzykiem, to możesz wszystko!? Nie przeniesiesz gór! Aaa! Odwal się!- krzyknęłaś, gdy chciał cię przytulić. Zamknęłaś drzwi z głośnym trzaskiem. -Cholera, i weź tu teraz któregoś wybierz.- wyszeptałaś do siebie i poszłaś się wykąpać, zjeść kolację i spać.

---------------------------
Jestem! Tak i oto przyszło takie coś na wasz Enthernet! XD Czy Internet, jak wolicie. Z góry przepraszam, za to coś... Oj się narobiło. :D Zrobię zakładkę "Bohaterowie", gdzie będziecie mogli zobaczyć wygląd najgłówniejszych bohaterów. Także no... Do kolejnego! :) 

2 komentarze:

  1. Świetne! Nie zawsze czytam, ale nadrabiam :3 powiedzenia w pisaniu :* / EJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nawet nie wiesz ile to daje motywacji! :D

      Usuń