środa, 27 sierpnia 2014

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 2.

      Zajechaliście i wykonali ci niezbędne badania. Na piątek masz operację i nie będziesz mogła wyjść do następnego poniedziałku. Masz numer tylko do matki Marii, która jako jedyna ma klucze do twojego mieszkania. Dzwonisz do niej i prosisz o przywożenie niezbędnych rzeczy.
     Czemu ty cholernie tęsknisz za tą piłkarzyną? Przecież go nawet nie znasz dokładnie. Nie wiesz co go irytuje i co rozwesela. No dobra. Znasz go na trzy czwarte. Jego rysy twarzy wspaniale oddają ci twarz ideału.       
    Przychodzi lekarz i wypytuje o wszystko co możliwe związane z twoim zdrowiem. Po wyjściu lekarza, wysyłasz SMS-a do twojej zastępczyni o treści:
„Cześć Daria, może byś jeszcze zastąpiła mnie do następnego tygodnia? W piątek mam operację na wyrostek i nie dam rady do następnej środy. Powiesz szefowi o tym? Z góry dziękuję. P.S; proszę weź mój urlop zdrowotny na mnie. Kiedyś ci to wynagrodzę. Całuję, Kasia.”
Nie musiałaś czekać długo na odpowiedź:
„Dobrze, dobrze Kasiu. Dziękuję za informację. Wraz z szefem gorąco pozdrawiamy i życzymy szybkiego powrotu do zdrowia! Trzymaj się, Daria.”
   Wysłałaś w odpowiedzi podziękowanie za troskę. Siedzisz na łóżku szpitalnym. Otwierasz szafkę, która jest zapełniona kurzem. Z obrzydzeniem zamykasz ją. Rozglądasz się po sali- pusto. Wychodzisz z bolącym brzuchem i palcem na korytarz. Za zgodą pielęgniarek udajesz się po kawę i po stertę czasopism i krzyżówek. Dokupujesz do tego czarny długopis w gwiazdki. Rozglądasz się i widzisz kolegę- Roberta. Podchodzisz do niego w połowie, ale się zastanawiasz czy warto.  Nagle widzisz, gdy podchodzi do niego wysoka, jasnooka dziewczyna, która później namiętnie go całuje. Odwracasz się na pięcie i idziesz do swojego oddziału, na którym leżysz. Rzucasz się z płaczem na łóżku. Tak, z bólu- serca. Czemu ty musiałaś to widzieć? Lewy nie mówił nic o dziewczynie, nawet mówił, że nie ma i nie poszukuje. Cholernie cię to boli, mimo tego, że jesteście znajomymi.
  Dzwonisz do Olki, ale nie odbiera. Siadasz zapłakana i rozglądasz się i widzisz w drzwiach Roberta, który stoi i czeka na zaproszenie. Ignorujesz to i chcesz jak najszybciej o tym zapomnieć. Myślałaś, że już wszystko zapadło, gdy okazało się, że masz wyrostek, a teraz? A teraz twoje życie sensu nie ma. Bez zapowiedzi zakrywasz na głowę kołdrę i starasz się zasnąć. Słyszysz ciche kroki. Modlisz się w duchu, żeby to była pielęgniarka albo lekarz, byle nie Lewandowski. Odkrywasz po kryjomu kawałek kołdry. Widzisz jego jasną koszulę.
-Nie ukrywaj się. Wiem gdzie jesteś. Musimy pogadać.- mówi do ciebie tym swoim uwodzicielskim głosem.
-Nie chcę z tobą gadać.- warczysz i się odwracasz.
-Kaśka!- odkrywa z ciebie kołdrę. – Ta dziewczyna, co mnie całowała to moja ex. Wiem, nie jesteś zadowolona, ale ja… Zrozum to!- próbuje wyjaśnić.
-Odczep się i oddaj mi tą kołdrę.- mówisz spokojnym głosem, ale w środku jesteś zła.
   Oddaje ci kołdrę, ale nadal stoi nad tobą i patrzy swoim smutnym wzrokiem. Robi ci się jego żal, ale to on cię zranił. Bez słowa przytulasz się do niego. Wciągasz jego zapach. Czujesz jakbyś się z nim żegnała. Nie mówicie nic, tylko stoicie i się tulicie nawzajem…
    Dochodzi piątek.  Lekarze podali ci znieczulenie. Jedziesz na blok operacyjny, a obok kroczy Lewandowski. Odchodził tylko na noc. Tak to był cały czas z tobą.
-Robert…-mówisz do niego szeptem.- Jakby coś się nie udało, to pamiętaj, że cię lubię, nawet bardzo…- wyszeptujesz. Wjeżdżasz na blok operacyjny.

    Może się wrócić? Może przerwać to cholerstwo? Chcesz się z nim pożegnać, może ostatni raz… Przecież od wyrostka się nie umiera, nie? Ale przecież ktoś w 1985 umarł z powodu wyrostka… Chyba też jeszcze w tym roku… Zastanawiasz się… 

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 1.

   Siedzisz kolejny dzień o tej samej porze w swoim ulubionym fotelu, tylko że bez wina. Odkąd Robert poprosił cię o przysługę, straciłaś już kompletnie głowę do jakikolwiek poczynań. Ledwo zasnęłaś, a musiałaś iść do pracy. Ledwo wróciłaś z pracy, musiałaś robić obiad dla swojej chrześnicy Marii. Ledwo chrześnica została odebrana, musiałaś pojechać na zakupy. Ze zmęczenia zapomniałaś już, kiedy są twoje urodziny.
    Siedzisz w fotelu i rozmyślasz z zamkniętymi oczyma. Zastanawiasz się co dalej robić. Co dalej z twoim życiem? Z rozmyślań wyciąga cię dzwonek telefonu, który postanowił o dwudziestej drugiej zadzwonić.
      Podnosisz się z fotelu zniesmaczona, patrzysz na wyświetlacz, który wskazuje „Olka”.  Pierwszy raz dzisiaj się uśmiechasz. Odbierasz z wielkim uśmiechem i wypytujesz co u przyjaciółki słychać. Po pytaniu „A jak tam u ciebie?” opowiadasz jej o tym, jak Robert poprosił cię o pomoc i o tym, jak dzisiaj się zmęczyłaś, tak jak każdego dnia. Dla ciebie to już życie nie ma sensu. Jako sekretarka, musisz siedzieć w szarym przedpokoju za biurkiem i komputerem, który działa tylko do „spraw służbowych” w języku niemieckim.
      W gimnazjum nie byłaś najlepsza z niemieckiego, ale mimo tego i tak wyjechałaś do Niemiec w poszukiwaniu pracy. No i znalazłaś pracę, gdzie musiałaś perfecto opanować cały niemiecki i angielski. Z „angolem” sobie poradziłaś, ale niemiecki to nie twoja bajka. Groźbami swojego ojca zostajesz w Niemczech i zawzięcie się uczysz oby dwóch języków. Chodzisz na specjalne kursy.
     Kończysz rozmowę z Aleksandrą i popadasz w skrajny płacz. Cicho łkasz z powodu tęsknoty za Polską. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.
     Z cichego łkania wyrywa cię pukanie do drzwi. Wstajesz ponownie i otwierasz pomału drzwi, a tam wczorajszy gość- Robert Lewandowski. Nogi ci się ugięły, ale zapraszasz gestem ręki piłkarza do mieszkania. Proponujesz pomarańczowy sok, na którego piłkarz się zgadza. Lejesz dwie szklanki soku  i wracasz z przybranym uśmiechem do salonu. Mężczyzna przygląda ci się badawczo.
-Płakałaś?- pyta się z pełną troską.
-Nie.- okłamujesz go z łatwością, chociaż wiesz, że nie powinnaś. Czujesz jego ręce na twoim ramieniu.
-Jesteś jakaś nieobecna. Coś cię gnębi.- stwierdził. Odszedł kilka kroków, ale jeszcze krążył obok ciebie.
-Nie gnębi mnie nic. – odpowiadasz. Czujesz jego zapach obok siebie. Zaciągasz się mocno, bo możesz już później tego zapachu nie poczuć.
    Siadacie i rozmawiacie o sporcie. Dowiadujesz się, że dostał ofertę do grania w Realu, ale się nie zgadza. Pytasz się, czemu nie przyjmuje oferty.
-Nie chcę grać daleko od Polski. A tak właściwie, to tylko jeden Polak zasługiwał na graniu w Realu- Jerzy Dudek. –wyjaśnia ci.
    Proponujesz jakieś ciastka. Odmawia pod pretekstem diety sportowej.  Rozumiesz go w stu procentach. Wiele razy odmawiałaś pod podobnym pretekstem. Rozmawiacie do czwartej nad ranem. Gdy Lewy orientuje się, która jest godzina ucieka do swojego pokoju wyżej.
     Próbujesz zasnąć, ale o ósmej musisz lecieć na drugi koniec Dortmundu. O szóstej wstajesz. Ubierasz się w jeansy, białą bluzkę i czarny sweterek. Robisz jajecznicę na bekonie. W międzyczasie robisz czarną kawę. Twoją ulubioną.  Sprawdzasz telefon. Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń- zero. Zjadasz i zaczynasz myć naczynia. Natykasz się na nową piosenkę Margaret. Słuchasz jej, podśpiewując refren i myjąc naczynia zacinasz się nożem, który został źle przez ciebie złapany.

      Podchodzisz do apteczki po plaster. Robisz opatrunek, ale to nie tamuje krwawienia. Dzwonisz do pracy, że niestety, ale nie przyjdziesz do pracy. Tak samo do swojej kuzynki, że nie będziesz mogła zaopiekować się Marią.  Dzwonisz na pogotowie z prośbą o pomoc. Na całe szczęście, umieją angielski. Po piętnastu minutach w twoim mieszkaniu pojawiają się ratownicy.  Oceniają i poza przeciętym kciukiem wyłapali wyrostek. Wychodzisz o własnych siłach i natykasz się na Lewego. Mijacie się w drzwiach bez słowa. Zabolało cię to tak, że łzy napłynęły ci do oczu i spłynęły potokiem. Tłumaczysz się, że to z bólu ratownikom. Jedziesz karetką. Czujesz się okropnie, że nie powitałaś się z Lewandowskim…

______________________________________________________________
No i jak tam? Pochlapani z rana byliście? Hehe. Rozdział taki sobie. Proszę o komentarze. :) Nowy rozdział dodam w przeciągu tego tygodnia. Pozdrawiam!! :* 

niedziela, 20 kwietnia 2014

Prolog.

        Siedzisz sobie spokojnie w ulubionym fotelu z lampką rubinowego wina. Nagle rozlega się głośne pukanie do drzwi. Idziesz otworzyć i widzisz jednego z piłkarzy Dortmundu. Zmieszana zapraszasz owego piłkarza do mieszkania. Po wypytaniu się, czego u ciebie szuka zaskakujesz się postawą Roberta Lewandowskiego.                                                                                           Okazuje się, że piłkarz ma problem; musi przekazać miliard euro na badania dziecka nijakiej Joanny, lecz musi także wygrać z okrutną chorobą swojej matki. Przed tobą stoi rozpłakany. Przedstawiasz mu plan; daje miliard euro i zaczyna walkę z chorobą matki. Po pytaniu „Może mogłabyś mi pomóc?” nogi uginają ci się. Jego głos jest zaskakująco boski. Może to tylko takie przypuszczenia, ale jego czarne włosy rozjaśniły się, a rysy twarzy stały się bardziej widoczne niż zazwyczaj. Masz tylko dwie odpowiedzi „Tak” i „Nie”. Wybierasz pierwszą opcję. Może uda ci się zbliżyć do owego Lewego? Może zaczniesz patrzeć inaczej na świat? Może zapoznasz się z Piszczkiem? Zawsze marzyłaś poznać „Trio polskości w Niemczech”. Może to teraz odpowiednia pora?


____________________________________
Siema! Jestem sobie Klaudia i zapraszam do komentowania prologu! Pierwszy rozdział dodam w Dyngusa. :) No i wesołych świąt!! :*