poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 1.

   Siedzisz kolejny dzień o tej samej porze w swoim ulubionym fotelu, tylko że bez wina. Odkąd Robert poprosił cię o przysługę, straciłaś już kompletnie głowę do jakikolwiek poczynań. Ledwo zasnęłaś, a musiałaś iść do pracy. Ledwo wróciłaś z pracy, musiałaś robić obiad dla swojej chrześnicy Marii. Ledwo chrześnica została odebrana, musiałaś pojechać na zakupy. Ze zmęczenia zapomniałaś już, kiedy są twoje urodziny.
    Siedzisz w fotelu i rozmyślasz z zamkniętymi oczyma. Zastanawiasz się co dalej robić. Co dalej z twoim życiem? Z rozmyślań wyciąga cię dzwonek telefonu, który postanowił o dwudziestej drugiej zadzwonić.
      Podnosisz się z fotelu zniesmaczona, patrzysz na wyświetlacz, który wskazuje „Olka”.  Pierwszy raz dzisiaj się uśmiechasz. Odbierasz z wielkim uśmiechem i wypytujesz co u przyjaciółki słychać. Po pytaniu „A jak tam u ciebie?” opowiadasz jej o tym, jak Robert poprosił cię o pomoc i o tym, jak dzisiaj się zmęczyłaś, tak jak każdego dnia. Dla ciebie to już życie nie ma sensu. Jako sekretarka, musisz siedzieć w szarym przedpokoju za biurkiem i komputerem, który działa tylko do „spraw służbowych” w języku niemieckim.
      W gimnazjum nie byłaś najlepsza z niemieckiego, ale mimo tego i tak wyjechałaś do Niemiec w poszukiwaniu pracy. No i znalazłaś pracę, gdzie musiałaś perfecto opanować cały niemiecki i angielski. Z „angolem” sobie poradziłaś, ale niemiecki to nie twoja bajka. Groźbami swojego ojca zostajesz w Niemczech i zawzięcie się uczysz oby dwóch języków. Chodzisz na specjalne kursy.
     Kończysz rozmowę z Aleksandrą i popadasz w skrajny płacz. Cicho łkasz z powodu tęsknoty za Polską. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.
     Z cichego łkania wyrywa cię pukanie do drzwi. Wstajesz ponownie i otwierasz pomału drzwi, a tam wczorajszy gość- Robert Lewandowski. Nogi ci się ugięły, ale zapraszasz gestem ręki piłkarza do mieszkania. Proponujesz pomarańczowy sok, na którego piłkarz się zgadza. Lejesz dwie szklanki soku  i wracasz z przybranym uśmiechem do salonu. Mężczyzna przygląda ci się badawczo.
-Płakałaś?- pyta się z pełną troską.
-Nie.- okłamujesz go z łatwością, chociaż wiesz, że nie powinnaś. Czujesz jego ręce na twoim ramieniu.
-Jesteś jakaś nieobecna. Coś cię gnębi.- stwierdził. Odszedł kilka kroków, ale jeszcze krążył obok ciebie.
-Nie gnębi mnie nic. – odpowiadasz. Czujesz jego zapach obok siebie. Zaciągasz się mocno, bo możesz już później tego zapachu nie poczuć.
    Siadacie i rozmawiacie o sporcie. Dowiadujesz się, że dostał ofertę do grania w Realu, ale się nie zgadza. Pytasz się, czemu nie przyjmuje oferty.
-Nie chcę grać daleko od Polski. A tak właściwie, to tylko jeden Polak zasługiwał na graniu w Realu- Jerzy Dudek. –wyjaśnia ci.
    Proponujesz jakieś ciastka. Odmawia pod pretekstem diety sportowej.  Rozumiesz go w stu procentach. Wiele razy odmawiałaś pod podobnym pretekstem. Rozmawiacie do czwartej nad ranem. Gdy Lewy orientuje się, która jest godzina ucieka do swojego pokoju wyżej.
     Próbujesz zasnąć, ale o ósmej musisz lecieć na drugi koniec Dortmundu. O szóstej wstajesz. Ubierasz się w jeansy, białą bluzkę i czarny sweterek. Robisz jajecznicę na bekonie. W międzyczasie robisz czarną kawę. Twoją ulubioną.  Sprawdzasz telefon. Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń- zero. Zjadasz i zaczynasz myć naczynia. Natykasz się na nową piosenkę Margaret. Słuchasz jej, podśpiewując refren i myjąc naczynia zacinasz się nożem, który został źle przez ciebie złapany.

      Podchodzisz do apteczki po plaster. Robisz opatrunek, ale to nie tamuje krwawienia. Dzwonisz do pracy, że niestety, ale nie przyjdziesz do pracy. Tak samo do swojej kuzynki, że nie będziesz mogła zaopiekować się Marią.  Dzwonisz na pogotowie z prośbą o pomoc. Na całe szczęście, umieją angielski. Po piętnastu minutach w twoim mieszkaniu pojawiają się ratownicy.  Oceniają i poza przeciętym kciukiem wyłapali wyrostek. Wychodzisz o własnych siłach i natykasz się na Lewego. Mijacie się w drzwiach bez słowa. Zabolało cię to tak, że łzy napłynęły ci do oczu i spłynęły potokiem. Tłumaczysz się, że to z bólu ratownikom. Jedziesz karetką. Czujesz się okropnie, że nie powitałaś się z Lewandowskim…

______________________________________________________________
No i jak tam? Pochlapani z rana byliście? Hehe. Rozdział taki sobie. Proszę o komentarze. :) Nowy rozdział dodam w przeciągu tego tygodnia. Pozdrawiam!! :* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz