Siedzisz kolejny dzień o tej samej porze w
swoim ulubionym fotelu, tylko że bez wina. Odkąd Robert poprosił cię o
przysługę, straciłaś już kompletnie głowę do jakikolwiek poczynań. Ledwo
zasnęłaś, a musiałaś iść do pracy. Ledwo wróciłaś z pracy, musiałaś robić obiad
dla swojej chrześnicy Marii. Ledwo chrześnica została odebrana, musiałaś
pojechać na zakupy. Ze zmęczenia zapomniałaś już, kiedy są twoje urodziny.
Siedzisz w fotelu i rozmyślasz z
zamkniętymi oczyma. Zastanawiasz się co dalej robić. Co dalej z twoim życiem? Z
rozmyślań wyciąga cię dzwonek telefonu, który postanowił o dwudziestej drugiej
zadzwonić.
Podnosisz się z fotelu zniesmaczona,
patrzysz na wyświetlacz, który wskazuje „Olka”.
Pierwszy raz dzisiaj się uśmiechasz. Odbierasz z wielkim uśmiechem i
wypytujesz co u przyjaciółki słychać. Po pytaniu „A jak tam u ciebie?”
opowiadasz jej o tym, jak Robert poprosił cię o pomoc i o tym, jak dzisiaj się
zmęczyłaś, tak jak każdego dnia. Dla ciebie to już życie nie ma sensu. Jako
sekretarka, musisz siedzieć w szarym przedpokoju za biurkiem i komputerem,
który działa tylko do „spraw służbowych” w języku niemieckim.
W gimnazjum nie byłaś najlepsza z
niemieckiego, ale mimo tego i tak wyjechałaś do Niemiec w poszukiwaniu pracy.
No i znalazłaś pracę, gdzie musiałaś perfecto
opanować cały niemiecki i angielski. Z „angolem” sobie poradziłaś, ale
niemiecki to nie twoja bajka. Groźbami swojego ojca zostajesz w Niemczech i
zawzięcie się uczysz oby dwóch języków. Chodzisz na specjalne kursy.
Kończysz rozmowę z Aleksandrą i popadasz w
skrajny płacz. Cicho łkasz z powodu tęsknoty za Polską. Nikt nie mówił, że
będzie łatwo.
Z cichego łkania wyrywa cię pukanie do
drzwi. Wstajesz ponownie i otwierasz pomału drzwi, a tam wczorajszy gość-
Robert Lewandowski. Nogi ci się ugięły, ale zapraszasz gestem ręki piłkarza do
mieszkania. Proponujesz pomarańczowy sok, na którego piłkarz się zgadza. Lejesz
dwie szklanki soku i wracasz z
przybranym uśmiechem do salonu. Mężczyzna przygląda ci się badawczo.
-Płakałaś?-
pyta się z pełną troską.
-Nie.-
okłamujesz go z łatwością, chociaż wiesz, że nie powinnaś. Czujesz jego ręce na
twoim ramieniu.
-Jesteś
jakaś nieobecna. Coś cię gnębi.- stwierdził. Odszedł kilka kroków, ale jeszcze
krążył obok ciebie.
-Nie gnębi
mnie nic. – odpowiadasz. Czujesz jego zapach obok siebie. Zaciągasz się mocno,
bo możesz już później tego zapachu nie poczuć.
Siadacie i rozmawiacie o sporcie.
Dowiadujesz się, że dostał ofertę do grania w Realu, ale się nie zgadza. Pytasz
się, czemu nie przyjmuje oferty.
-Nie chcę
grać daleko od Polski. A tak właściwie, to tylko jeden Polak zasługiwał na
graniu w Realu- Jerzy Dudek. –wyjaśnia ci.
Proponujesz jakieś ciastka. Odmawia pod
pretekstem diety sportowej. Rozumiesz go
w stu procentach. Wiele razy odmawiałaś pod podobnym pretekstem. Rozmawiacie do
czwartej nad ranem. Gdy Lewy orientuje się, która jest godzina ucieka do
swojego pokoju wyżej.
Próbujesz zasnąć, ale o ósmej musisz
lecieć na drugi koniec Dortmundu. O szóstej wstajesz. Ubierasz się w jeansy,
białą bluzkę i czarny sweterek. Robisz jajecznicę na bekonie. W międzyczasie
robisz czarną kawę. Twoją ulubioną.
Sprawdzasz telefon. Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń- zero.
Zjadasz i zaczynasz myć naczynia. Natykasz się na nową piosenkę Margaret.
Słuchasz jej, podśpiewując refren i myjąc naczynia zacinasz się nożem, który
został źle przez ciebie złapany.
Podchodzisz do apteczki po plaster.
Robisz opatrunek, ale to nie tamuje krwawienia. Dzwonisz do pracy, że niestety,
ale nie przyjdziesz do pracy. Tak samo do swojej kuzynki, że nie będziesz mogła
zaopiekować się Marią. Dzwonisz na
pogotowie z prośbą o pomoc. Na całe szczęście, umieją angielski. Po piętnastu
minutach w twoim mieszkaniu pojawiają się ratownicy. Oceniają i poza przeciętym kciukiem wyłapali
wyrostek. Wychodzisz o własnych siłach i natykasz się na Lewego. Mijacie się w
drzwiach bez słowa. Zabolało cię to tak, że łzy napłynęły ci do oczu i spłynęły
potokiem. Tłumaczysz się, że to z bólu ratownikom. Jedziesz karetką. Czujesz
się okropnie, że nie powitałaś się z Lewandowskim…
______________________________________________________________
No i jak tam? Pochlapani z rana byliście? Hehe. Rozdział taki sobie. Proszę o komentarze. :) Nowy rozdział dodam w przeciągu tego tygodnia. Pozdrawiam!! :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz