-No to widzę, że pan Lewandowski się zgubił i nie wie, gdzie jest olej?- zaśmiałaś się, a on przestraszony podskoczył i uderzył głową o drzwiczki szafki, w której szukał oleju.
-Wstałaś już?- spytał zaskoczony masując sobie czubek głowy.- No to gdzie jest olej?
-Na dole w szafce obok lodówki.- uśmiechnęłaś się.- Dzięki za ten transparent i za prawie śniadanie...- uśmiechnęłaś się znowu.
Patrz, jeden mały gest, a zapominasz o desperacji. Może jak tak dalej pójdzie to się jej pozbędziesz raz na zawsze?
-A właściwie jak tu wszedłeś?- spytałaś, podając Robertowi jajka.
-Wiesz, dorobiłem sobie klucze...
-Włamałeś się.- stwierdziłaś, przerywając mu wypowiedź, która zapowiadała się długą historią.
-Tak.- potwierdził i zaczął robić jajecznicę.- To miało trochę inaczej wyglądać, bo miało być śniadanie do łóżka, a tu lipa...- zrobił smutną minę.
-Okej.- poszłaś do łóżka i udawałaś, że śpisz.
Piętnaście minut później przyszedł Robert z tacą, a na tacy jajecznica, kanapki z Nutellą, kawa i ketchup. Podziękowałaś Robertowi i zaczęłaś jeść. Widziałaś, ile mu to szczęścia sprawia, ile się uśmiecha. Tylko nie wiedziałaś, skąd on wiedział, że preferujesz jajecznicę z kanapkami z czekoladową mazią i ketchupem. Spytałaś się go, skąd on wiedział, a on odpowiedział:
-No wiesz... Nutella to była jedyna rzecz do chleba, jaką miałaś i pomyślałem, że to będzie dobrze, a ketchup, bo sam preferuję jajecznicę z ketchupem.- wyszczerzył się, ale dość niepewnie.
-No dobrze...- spojrzałaś na niego.
Bałaś się, że odnalazł twój dziennik sprzed trzech miesięcy. Ale to mało możliwe. Przecież masz go włożonego w rękaw starej koszulki, a stara koszulka leży w małym kartoniku, mały kartonik w średnim, a średni kartonik w dużym, a sam duży karton jest przykryty warstwą ciuchów na dnie szafy. Nie, nie mógł go znaleźć.
Do południa świetnie się bawiłaś z Lewandowskim. Karaoke, wspólne sprzątanie, pięknie. Coraz bardziej się do niego zbliżałaś. Zjadłaś zupkę chińską i postanowiłaś znaleźć swój dziennik, który prowadziłaś od początków desperacji. Nie uzupełniłaś go od trzech miesięcy, a dokładniej odkąd spotkałaś Lewandowskiego.
Taak, to już trzy miesiące... Chyba. Straciłaś rachubę czasu. Wyjęłaś dziennik i go otworzyłaś. Ostatni wpis był przed wyjazdem do babci. A, to nie trzy miesiące... Góra miesiąc. Chociaż nie... Tydzień. Tak, góra dwa tygodnie. A nie wiem już sama. Ty też nie.
Wzięłaś długopis i zaczęłaś pisać...
18 kwiecień 2015, Dortmund.
Jestem zrozpaczona. Ale nie tak jak zawsze. Jakoś tak w ten sposób... Ten miły? Nie. Z resztą nie wiem. Nie mam siły, by żyć. Ale... Są ludzie, którzy mi pomogą, nawet kiedy będzie źle. Mam taką nadzieję. Robert, Marco, Maria, Łukasz, Kuba... Lubię ich. Ale czy oni mnie?
Tyle im zawdzięczam. Chociaż Kubę znam kilka godzin...Ale Robertowi tak. Dzisiaj nawet się uśmiechałam i śmiałam, tak szczerze, ba! Nawet teraz mam uśmiech, gdy o tym piszę :) Marco? Oj, tak Marco. To dobry przyjaciel :) Maria- kocham te dziecko. Ma już chyba plan jak mnie zeswatać z Robertem albo Marciem :D Tylko muszę dojść do takiej formy, jaką powinnam mieć :P Od poniedziałku idę do pracy :/ Już. Chociaż kilka dni wolnego dobrze robi. Łukasz to jest całkiem fajny chłopak, ale dla mnie przyjaciel. To tata Marii :) A Kuba? Ma żonę ;)
Dowiedziałam się, że mam lecieć z Lewym, Resuem, Piszczkami, Błaszczykowskimi i jakimś Svenem do Turcji, a dokładniej do Eftalia Resort czy jakoś tak.
Nie powiem, wakacje zapowiadają się ciekawie, ale zobaczymy co będzie.
No cóż, muszę już lecieć.
Chora psychicznie, całe życie nieszczęśliwa... Inaczej Kasia Madej. :P
Twój tłok myślenia jest dziwny, tak bardzo. Ale co masz na to poradzić? No nic....
_____
No to jest kolejny :p Brzydki, ohydny i wql...Jakiś taki inny... Zbyt romantyczny? :P
KOMENTARZE, KOMENTOWAĆ! PLIZ!
KOMENTARZE, KOMENTOWAĆ! PLIZ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz