sobota, 21 marca 2015

Rozdział 14.

        Rozterki miłosne to najgorsze co jest, co? Ty masz dwadzieścia dwa lata i depresję. Sama się śmiejesz z "hot nastolatek" jak nie wiedzą kogo wybrać i chcą się doradzić "best friends". A na następny dzień (jak nie kilkanaście minut później) mówią to innej swojej "bestce" i tak się dowiaduje cały świat, że owa dziewczyna nie wie czy wybrać Roberta czy Marco.
        A ty postanowiłaś- samotne życie. Miłość przychodzi w najbardziej nieodpowiednim momencie. Twe marne życie Polki... W Niemczech... Wszystko wokół się zmienia, nawet ty.
       Westchnęłaś i podniosłaś się z kanapy. Sprawdziłaś godzinę- dwudziesta druga czterdzieści. Oj, no to zaszalałaś z tymi rozmyśleniami z lampką wina. Miał to być spokojny wieczór, a ty rozmyślałaś,  czytałaś stare wpisy z dziennika i piłaś czerwone wino. Usłyszałaś pukanie do drzwi.
-Kogo diabły niosą dzisiaj w nocy?- warknęłaś i otworzyłaś drzwi.
-A mnie niosą- wyszczerzył się Lewandowski. Był pijany.
-Właź- nakazałaś.
-Dziękuję, nie byłbym w stanie dojść do mieszkania- uśmiechnął się, zdjął buty i kurtkę i padł w salonie na kanapę i zaczął chrapać.
      Szkoda ci było go zostawić tak i dlatego wzięłaś swoje kosmetyki. Pomalowałaś go i zrobiłaś mu zdjęcie. Po chwili poszłaś spać. Nie będziesz go przecież budzić. Lepiej wysmarować go i zrobić zdjęcie, które... No właśnie? Co z nim zrobisz? Wywołasz na jego urodziny i mu wręczysz. Tak, to najlepszy sposób.
     Chwilę później poszłaś do sypialni, ale nie mogłaś zasnąć. Przepłakałaś pół nocy. Około czwartej nad ranem poszłaś do Lewandowskiego. Zrobiłaś sobie miejsce obok niego i przytuliłaś się do niego. Zasnęłaś ze spokojem. O szóstej pięćdziesiąt obudził cię budzik. Przeciągnęłaś się i spojrzałaś na Roberta. Oddychał miarowo.
-Kurde, trzeba by było cię Lewandowski obudzić...- mruknęłaś i zaczęłaś go budzić. Na daremno. Poszłaś po garnek i drewnianą łyżkę i zaczęłaś koncert.- Bejjebee, bejbeee, oooo, bejbeee!!- śpiewałaś "przebój" Justina Biebera.
-Wyłącz ją!- krzyknął Lewandowski zatykając uszy, a ty wybuchnęłaś śmiechem.- Nie śmiej się- chlipnął.
-A jak cię miałam obudzić?- spytałaś.
-No buziak w usta by wystarczył...- mruknął . -Dlaczego tak wcześnie?- ziewnął.
-Bo idę o ósmej do pracy- odpowiedziałaś.
     Zwlekłaś się z łóżka (kanapy) i poczułaś ogromny ból w plecach. Syknęłaś i poszłaś do szafy. Wyciągnęłaś jakieś oficjalne ubranie, czystą bieliznę i z jakiejś szafki maść przeciwbólową. Poszłaś do łazienki i się wykąpałaś. Nie przeszedł ci ból i dlatego posmarowałaś plecy maścią. Ubrałaś się i zrobiłaś lekki makijaż, a do tego zrobiłaś sobie lekko lokowane włosy. Sprawdziłaś godzinę i poszłaś do kuchni, gdzie zastałaś już gotową jajecznicę i kakao. Westchnęłaś i podeszłaś do bruneta i ucałowałaś go w policzek, a on obdarzył cię mega szerokim uśmiechem. Zjedliście śniadanie i wypiliście kakao. Po ubraniu jakiś szpilek, kurteczek i okularów przeciwsłonecznych z dodatkiem torby, wyszliście z mieszkania. Robert chciał cię odprowadzić.
     Weszliście do szarego budynku. No właśnie, gdzie ty pracowałaś? W firmie. Tylko jakiej? Sonne. Kto normalny by dawał swojej firmie nazwę "Sonne", czyli słońce? No kto? Jak to nawet nie ma nic ze słońcem wspólnego. Szary budynek, szarzy ludzie, a oni chcą zarobić coś na łapaniu słońca, obliczaniu zaćmienia czy czegokolwiek związanego z słońcem. Czy to była astronomia? Bóg wie. Robert, gdy zobaczył tutaj tych twoich wszystkich współpracowników zaczął ci współczuć.
-Ej, Kaśka, ja ci współczuję tej pracy tu...- westchnął po polsku.
-A mi pan nie współczuje?- zaśmiał się twój ulubiony "astronom" Eryk.- Eryk Wajman. Nie, nie gram w tym słynnym polskim serialu. Po prostu Allah mnie tak ukarał- tak, Eryk wierzył w Allaha, a wierzenia był islamskiego. Był mega sympatyczny mimo tego.
-Robert Lewandowski- podał mu dłoń Lewandowski lekko zdziwiony.- Wierzysz w Allaha?- spytał.
-Tak, mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza- uśmiechnął się Eryk.
-Nie, skąd... Tylko mnie zaskoczyłeś pozytywnie- przyznał Robert.- I tak, współczuję wam obydwóch. Dobra- klasnął lekko w dłonie.- Będę się zbierał, trzeba się wyspać- spojrzał na ciebie z rozbawieniem.
-Pa- ucałowałaś go w policzek i rozstawszy się po chwili z Erykiem poszłaś na swoje stanowisko pracy.
      Siedziałaś i układałaś Pasjansa. Postanowiłaś wejść na pocztę e-mail firmy. W końcu jesteś ich sekretarką. Kilka set nowych e-maili. Dwa o współpracy. Jedno od Beiersdorf AG z Hamburgu, a drugie od Siemens AG z Monachium. Poszłaś do szefa i mu to przekazałaś. Powiedział, że masz zwołać spotkanie na dwunastą to i tak zrobiłaś.Wydzwoniłaś do wszystkich "podszefów" i zgodzili się przyjść. W końcu żal by było nie przyjść, a to ich obowiązek. Twój też.
      Do dwunastej znalazłaś obydwie firmy na Internecie i przygotowałaś projekt. Tak patrząc na to z twojego punktu widzenia wolałabyś firmę z Monachium. Po pierwsze jest wyżej notowana, a po drugie jej główną branżą jest technologia i byście mieli chociażby nowe teleskopy czy jak Pan je zwał.

_________________________________________________________________________________
I jest sobota wieczorem (jak nie w nocy dla niektórych... 21 dopiero ;D ) i dodaję to na bloga. Cóż, wyszło jak wyszło, zostawię to bez komentarza :) Hm... Mam pomysł na nowe opowiadanie, ale chcę skończyć te i Alka... A na to mam jeszcze wiele planów, np. ten wyjazd do Turcji i poznanie Svena, bo jeszcze Kaśka go nie poznała, z resztą ja też :D 
No to co? Do czwartku jak się wyrobię? :) No to hop! :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz