czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 13.

      Jak co dzień wstałaś. Poniedziałek. Szary dzień bez przyszłości... Ale gdyby nie poniedziałek, to by był od razu wtorek... Po- niedziałek. Po niedzieli. Nie ogarniasz tego. Ubrałaś się i podążyłaś do kuchni. Zjadłaś śniadanie i poprawiłaś blond włosy, robiąc sobie przy okazji, tzw. kłosa. Spojrzałaś na godzinę. Trzeba się zbierać. Nasunęłaś na stopy czarne szpilki z czerwoną podeszwą, wzięłaś torebkę z niezbędnymi rzeczami i nałożyłaś beżową kurteczkę skórzaną. Wyszłaś z mieszkania i je zakluczyłaś. Schodziłaś schodami w dół i poprawiłaś sobie okulary przeciwsłoneczne, które założyłaś, gdy wychodziłaś z mieszkania.
     I się zaczęła monotonia- dom-praca-Maria-dom. Normalka. Masz nadzieję, ale taką cichą, że Maria kiedyś będzie ci mówiła wszystko- od pierwszego chłopaka, po pierwszy dzień w innym kraju, czy po pierwszą zdradę. Kochasz ją. Traktujesz ją jak córkę. Chcesz mieć dzieci. Taak, chcesz je... Tylko z kim?
    Twój plan na dzisiaj jest prosty- przeżyć bez tabletek. Ogólnie to zapomnieć o tym, że siedzisz w biurze układając Pasjansa, gdy za drzwiami szef puka inną sekretarkę. Normalka. To są Niemcy, tego nie ogarniesz. A może byś wróciła do Polski, do Poznania?
     Twoja praca się skończyła- jest czternasta. Swoje kroki skierowałaś do przedszkola. Zostałaś przywitana głośnym "Dzień dobry" w języku niemieckim. Ty się w odpowiedzi uśmiechnęłaś i odebrałaś Marię z owego budynku. Poszłyście do mieszkania i zjadłyście jedzenie, które zakupiłyście w restauracji kilka ulic wcześniej.
     Maria się bawiła, ty sprzątałaś. Jak zawsze. Usłyszałaś pukanie do drzwi. Drzwi otworzyła Maria.
-Lewy!- krzyknęła szczęśliwa.
-Cześć, mała- uśmiechnął się, a ty spojrzałaś na niego.- Cześć duża- zaśmiał się.
-Cześć wielki- wytknęłaś mu język.- Co chcesz?- spytałaś.
-Idę na trening i chciałem się spytać czy idziesz ze mną i z Marią- uśmiechnął się.
-Mogę iść- uśmiechnęłaś się i założyłaś kurtkę, szpilki i nasunęłaś okulary przeciwsłoneczne.To samo zrobiła Maria.- A co to się stało, że przyszedłeś mnie zaprosić na trening?
-Błaszczu kazał byś poznała Svena- wzruszył ramionami.
     Szliście się ciesząc z tego co macie. Przyjaźń i Marię, która co chwilę stykała wam dłonie. Śmialiście się z niej, a ona chciała was jakoś, no ... Spiknąć. Weszliście na stadion, a ona pobiegła do Piszczka. Uśmiechnęliście się do siebie z Lewandowskim i ty poszłaś na trybuny, a on do szatni się przebrać. Po jakichś piętnastu minut obserwowałaś z młodą trening piłkarzy. Jezu, ile oni biegają... Ale dla każdej miłości ważne są poświęcenia. Nawet dla takiej, dla której ci się wydaje bezsensowna. Ale cóż... Ty takowej nie masz...
      Trening się skończył, a Piszczek wziął ze sobą Marię. Ty czekałaś na Lewandowskiego przed stadionem i wyszedł pierwszy Marco. Próbował cię zagadać, byś poszła z nim, ale ty już to obiecałaś Lewandowskiemu.
      Gdy wróciłaś do domu wyciągnęłaś dziennik. Zaczęłaś pisać...
20.04.2015 rok.            
Dortmund, Niemcy.
 Chcę żyć. Czuję swój stan. Mam dla kogo żyć. Chcę tego w pełni serca... 
Mająca nadzieję- Madejka. 
       Tak, chcesz żyć. Masz dla kogo- Maria. To twój mały kwiatuszek, serduszko małe... Kochasz ją.

--------------
Tak oto powstawszy to coś w pełnym płaczu z barku weny. Nie mogę >.< Taki oto, zbyt opisowy. Wolicie jak opisuję czy jak są dialogi? Czekam na komentarze... :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz