wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 5.

       Robert nie może cię odwiedzać. Jest za słaby. Ty niekiedy odpuszczasz sobie wizyty u przyjaciela. Zastanawiasz się, czy powiedział prawdę na samym początku. Tą śpiewkę o matce i o fundacji. Niby nie ma kasy. Ale przecież jest piłkarzem, to niby dlaczego nie ma tej kasy?
        Nadszedł dzień, w którym opuścisz szpital. Chcesz się odciąć od Lewandowskiego, przynajmniej na tydzień. Szybkim krokiem wychodzisz ze szpitalu i napotykasz się na przystojnego blondyna.
-Hej, czy ty to przypadkiem nie ta Kaśka naszego Lewego?- zagaduje.
-Nie wiem.- odpowiadasz speszona i próbujesz odejść, ale blondyn nie chce ci dać odejść i idzie za tobą.- Słuchaj, nie znam cię zbyt. Kim jesteś?- pytasz.
-Marco Reus.- odpowiada i podaje ci dłoń.
-Katarzyna Madej.- z niechęcią podajesz dłoń Marcowi i wchodzisz do autobusu.
        Blondyn nie wszedł za tobą, bo poszedł do szpitala. Wypuszczasz powietrze z ulgą. Po półgodzinnej przejażdżce wychodzisz przed swoje osiedle. Wolnym krokiem idziesz do mieszkania i rozkoszujesz się zapachem osiedli. Tak bardzo ci ich brakowało. Niby czyste powietrze, ale jednak zabrudzone. Wchodzisz do swojej klatki schodowej. Nic się w niej nie zmieniło- pełno gratów i jeden wielki brud. Kochasz to. Wchodzisz do swojego mieszkania. Pierwsze co, to czuć ten charakterystyczny smrodek od niewietrzenia. Otwierasz okna i wietrzysz mieszkanie. Zamawiasz pizzę, ponieważ była pora kolacyjna. Zamówiłaś twoją ulubioną i zjadłaś przed telewizorem. I tak zasypiasz. Budzisz się o dziewiątej.
         Idziesz na targ w centrum Dortumundu. Kupujesz piękną beżową kurteczkę z ćwiekami. Już ją kochasz. Na dodatek kupujesz piękne czarne koturny, które świetnie pasują do kurteczki.

_____________________________________
O Jejxiu! Nie wiem jak wyszło, wiem, że okropnie. A teraz lecę się uczyć wierszu. Kolejnego rozdziału można się spodziewać w 23 stycznia (piątek). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz